Archiwum kwiecień 2021


Początek
10 kwietnia 2021, 14:20

Założenie bloga/pamiętnika chodziło mi już od dawna po głowie. Wszystko związne jest z sytuacją w jakiej się znajduję od jakiegoś czasu. Nie zawsze mam ochotę rozmawiać o tym co się dzieje w moim życiu ze znajomymi/rodziną. A z drugiej strony każdy  ma swoje życie i nie każdy ma ochotę tak szczerze tego słuchać. Jak przystało na kobietę, ona musi z siebie wyrzucić to co jej leży na sercu, żeby oczyścić głowę, myśli - więc dla mnie ten blog to pewnego rodzaju forma terapii i radzenia sobie ze stresem a może też i smutkiem. 

Od 3 lat  jestem szczęśliwą mężatką - ale nie do końca spełnioną kobietą. Wszystko z powodu naszych problemów z poczęciem dziecka. Pierwszy rok naszego ślubu był to czas cieszenia się sobą i nawet za dużo nie myśleliśmy o dziecku. Jednak później zaczęły się starania, początkowo nie przejmowałam się tym że się nie udaje. Miałam dużo pracy, nie zawsze też ochotę na zbliżenia ze względu na zmęczenie, więc podchodziłam do tego spokojnie z myślą, że pewnie nie trafiamy w dni płodne. Jednak dla swojego spokoju postanowiłam zrobić badania wykupując pakiet "dla starających się o dziecko" - wyniki wyszły w normie więc byłam nadal w miarę spokojna. Chociaż coś już zaczęłam odczuwać, że chyba jest jakiś problem skoro się nie udaje. Pamiętam jak wtedy sobie myślałam, że jeśli mamy mieć problem z poczęciem dziecka to wolałabym, żeby wina leżała po mojej stronie niż po stronie męża. Uważałam się za silniejszą psychicznie. 

I 1,5 roku temu w momencie gdy dość długo spóźniał mi się okres i byłam pełna nadziei, że będę mamą - mój świat trochę się zawalił. Wizyta u ginekologa rozwiała wątpliwości stwierdzając, że to nie ciąża a 2 cm torbiel na jajniku. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to coś poważnego. Dostałam leki na wywołanie miesiączki i usunięcie torbieli, jednak na kolejnej wizycie kontrolnej torbiel bardzo szybko się powiększała. Lekarz zlecił również badanie markerów nowotworowych, uspokajając że to tylko w celach kontrolnych. Mi jednak zawalił się wtedy świat, można powiedzieć, że żegnałam się już wtedy ze światem i moim młodym małżeństwem. Staram się tego nie okazywać ani przed mężem, rodziną - że się BOJĘ. Początkowo, nawet nie chciałam o tym nikomu mówić, ale pytania padały, więc ze spokojem odpowiadałam, a nocami płakałam i zastanawiałam się co to będzie. Na kolejnej wizycie gdzie torbiel cały czas rosła, dostałam skierowanie do szpitala w celu jej usunięcia. To był trudny czas, chociaż byłam w miarę spokojna (markery wyszły ujemne) to wiedziałam, że brak dziecka wynika z mojej winy. 
Czas operacji udało mi się ustalić dość szybko, bo dosłownie za miesiąc (podczas gdy w innym szpitalu miałam czekać 0,5 roku). Pełna obaw poszłam do szpitala. Mój mąż był cały czas ze mną, ale nie do końca rozumiał powagę sytuacji (przy najmniej tak uważałam). Wynik operacji był jednoznaczny - ENDOMETRIOZA.  Dopiero po operacji i powrocie do domu wykrzyczałam to, że boję się że nie będziemy mieli dzieci. Było to trudne, zwłaszcza, że on tego nie traktował aż tak poważnie, a ja się obwiniałam że to przeze mnie nie możemy być rodzicami, przestałam czuć się pełnowartościową kobietą. Przepisano mi leki na endo lub zalecono starać się o dziecko bo teraz są największe szanse. Oczywiście wybraliśmy 2 opcję z nadzieją, że za miesiąc - dwa będę w ciąży. 

Jednak to był początek naszej drogi do odkrywania naszej niepłodności i walki o płodność.